wtorek, 30 października 2012

Zupa krem pomidorowo -kalafiorowa


Rozgrzewająca zupka warzywna na rodzinny obiad.

Składniki:

2-3 litry wody
1 marchewka
1/2 selera
1 pietruszka
1/2 pora
1 mała cebula
1 pełna łyżka soli
3 większe gałązki kalafiora

2 łyżeczki przecieru pomidorowego
pomidory w puszce (1 opakowanie, ok.400 g netto)
sól i pieprz
1/2 łyżeczki ostrej papryczki w proszku

Przygotowanie:

1. Ugotować bulion warzywny. Wszystkie surowe warzywa obrać wrzucić do posolonej wody. Gotować przez ok.2 godziny na średnim, później wolnym ogniu, aż woda zabarwi się na żółto,a warzywa zmiękną. 

2. Zdjąć zupę ognia. Dodać przecier, pomidory z puszki. Dokładnie rozdrabniać ręcznym blenderem, aż nie pozostanie żadnych większych kawałków warzyw i powstanie jednolity krem. Wmieszać ostrą papryczkę, doprawiać solą i pieprzem, próbując czy wciąż zupa nie jest za mało mdła. Podawać (opcjonalnie) ze śmietaną i świeżą bazylią.

niedziela, 28 października 2012

Ciasto marchewkowe


Przez cały weekend nie miałam internetu, więc nie miałam możliwości nic nowego napisać, ale już nadrabiam :) Nie bójcie się tego ciasta, marchewka jak najbardziej pasuje do słodkich przepisów. Sama robiłam dziś pierwszy raz, ale jestem zadowolona, bo ciasto jest naprawdę proste! 
ps. Jak tam zima ?;)

Składniki:
4 szklanki mąki
1 szklanka mleka
1 szklanka cukru 
2 szklanki drobno starkowanej marchwi
40g świeżych drożdży
3 jajka
6 łyżek oleju z pestek winogron
1 łyżka miodu

Przygotowanie:

1. Podgrzać mleko i rozrobić w nim drożdże, dodać łyżkę cukru i łyżkę mąki, zamieszać i odczekać aż zaczyn trochę podrośnie.

2.  W misce ubijać jajka oraz resztę cukru, po chwili dodać oliwę, zaczyn drożdżowy, miód. Przesiać mąkę i dokładnie wymieszać wszystkie składniki, na koniec wsypać marchew. Kiedy przygotowane ciasto będzie jednolite, odstawić je na 40 min do wyrośnięcia. 

3. Kwadratową formę wysmarować masłem i posypać bułką tartą. Przelać do niej ciasto, które powinno być na wpół gęste. Wstawić do rozgrzanego do 180st pieca i piec przez ok 40 min. Po wyjęciu dać ostygnąć i posypać cukrem pudrem przed podaniem.


środa, 24 października 2012

Makaroniki czekoladowe


Po powrocie z Paryża postanowiłam sobie nadal się z nimi męczyć i dojść do perfekcji. Pierwsze podejścia były smaczne, ale to jeszcze nie był ten wygląd, natomiast wczoraj wyszły idealnie. Przepis trochę inny w wykonaniu niż poprzedni. Nadal twierdzę, że to nic łatwego, ale dla takiego smaku można się troszkę pomęczyć.

Składniki:

250g cukru pudru
250g zmielonych(bardzo drobno) migdałów
70g gorzkiej czekolady
3 łyżki kakao
250 g cukru
5 łyżek wody
6 białek

+ nadzienie czekoladowe:
szklanka śmietanki 36%
220 g czekolady gorzkiej
60 g masła
Zagotować śmietankę, dodać do niej posiekaną czekoladę i mieszać na małym ogniu aż powstanie gładka masa. Na koniec zdjąć z ognia i dodawać miękkie masło, partiami, aż całkowicie się rozpuści. Wstawić do lodówki, aby nadzienie stężało. (Przygotować przed pieczeniem makaroników)

Przygotowanie:
1. Przygotować białka, które należy trzymać w lodówce przed przygotowaniem makaroników przez około 2-3 dni. (a najlepiej 5 ;))

2. W dniu pieczenia.Przesiać do jednej miski cukier puder, mączkę migdałową oraz kakao, tak aby nie było żadnych grudek. Dodać do nich 1,5 białka, trochę je rozmieszać.

3. Mikserem w drugiej misce ubić białka na bardzo sztywną pianę. W między czasie w rondelku podgrzewać wodę z cukrem, aż powstanie syrop, który należy doprowadzić do wrzenia. Zjąć z ognia i prawie natychmiast dodawać małym strumieniem do ubitych białek, cały czas miksując. Ubijać jeszcze koło 5 min, aż piana stanie się sztywna i delikatnie ostygnie. Rozpuścić gorzką czekoladę w kąpieli wodnej i wlać ją do ubitych białek, wymieszać na małych obrotach.

4. Do białek stopniowo dodawać mieszankę migdałową, powoli i dokładnie mieszając gumową szpatułką. Gdy masa nie będzie miała grudek i składniki się dobrze połączą, przełożyć ją do rękawa cukierniczego (z okrągłą końcówką) i na blasze wyłożonej papierem do pieczenia wyciskać w kształcie okręgów (śr ok 3cm). Następnie kilka razy stuknąć blachą o blat, aby makaroniki miały gładki wierzch i zniknęły pęcherzyki powietrza. Odstawić do wyschnięcia na ok 20 min.

5. Gdy delikatnie oschną z góry, wstawić do nagrzanego do 165st pieca i piec je przez ok 14 min. Po upieczeniu dobrze ostudzić. Przekładać przygotowanym nadzieniem. Schłodzić w lodówce na co najmniej  godzinę przed podaniem.




wtorek, 23 października 2012

Babka drożdżowa

Dziś się trochę pochorowałam. Szkoda, ponieważ ominęło mnie wyjście do nowo otwartej opery w Białymstoku. 
Ale przynajmniej znalazłam trochę czasu na książki, filmy, oczywiście gotowanie oraz dodanie nowego posta.:) Oficjalnie dostałam zakaz wychodzenia z łóżka, miałam odpoczywać i się kurować. Ale nic bardziej nie przyciąga do kuchni niż świadomość ciszy, spokoju i posiadania całeeego dnia na przyrządzenie czegoś smacznego. Tą babkę drożdżową zrobiłam w weekend, ale dopiero teraz wstawiam łatwy i bardzo dobry przepis na jej przygotowanie. Dzisiejsze eksperymenty pojawią się już wkrótce !:)

Składniki:

60 g rodzynek (opcjonalnie)
300 g mąki pszennej
5 łyżek cukru
2 żółtka
100 ml mleka
8 g suchych drożdży
70 g masła
szczypta soli
garść migdałów
cukier puder do posypania

Przygotowanie:

1. Mleko delikatnie podgrzać i wymieszać w nim drożdże. Do miski wsypać mąkę, cukier, sól, jajka, wyrabiać, powoli dodając mleko. Na koniec dodać bardzo miękkie masło (można rozpuścić) i rodzynki. Wyrabiać ręcznie lub w maszynie, aż ciasto będzie gładkie i pulchne.

2. Wyrobić kulkę, przykryć i pozostawić do wyrośnięcia na ok 1,5 h. Formę do pieczenia babek, wysmarować dokładnie masłem, posypać spód i delikatnie boki migdałami. Wyrośnięte ciasto przełożyć do formy, równo w okół otworu. Znów przykryć i pozwolić wyrosnąć przez kolejne 2 godziny.

3. Piec w  170 st przez ok. 40 min. Po upieczeniu wyjąć babkę z formy poprzez odwrócenie jej do góry dnem i lekkie poklepanie. Gdy babka lekko ostygnie posypać cukrem pudrem z wierzchu.


niedziela, 21 października 2012

Muffinki dyniowe z białą czekoladą


Właśnie wracam z mojej urodzinowej niespodzianki. Prawie do samego końca nic nie wiedziałam, już dawno zapomniałam o swoich urodzinach, a imprezę pozostawiłam sobie na 18 urodziny. Jednak moje kochane małpki nie mogły usiedzieć spokojnie i przygotowały najmilszy prezent pod słońcem. Teraz ja jestem pod presją przygotowania czegoś jeszcze cudowniejszego, chociaż nie wiem czy się da ;) Naprawdę jeszcze raz wszystkim dziękuję, jesteście wspaniali, wszyscy: najbliżsi, gospodarz domu, spóźnialscy, przecudowni tancerze, pan od ptasiego mleczka, inni wkręcacze i dotychczas nieznajomi. Bardzo dobrze się bawiłam jestem Wam winna wielee ciast:*
Dziś podam przepis na wczorajsze muffinki dyniowe, akurat na śniadanko :)

Składniki:
(na 12 babeczek)

160 g białej czekolady + 40 g na wierzch
30 g masła
2 łyżeczki śmietany 36% gęstej
1 łyżeczka kakao
1 płaska łyżeczka cynamonu
1/2 opakowania proszku do pieczenia
160 g mąki pszennej
80 g migdałów w płatkach
szczypta soli
2 jajka
50 g cukru 
150 g dyni

Przygotowanie:

1. Masło i czekoladę rozpuszczać do powstania jednolitej masy. Dodać śmietanę , zamieszać aż wszystko dokładnie się rozpuści. Odstawić. 

2. Jajka ubijać z cukrem i szczyptą soli. Obrać dynię i zetrzeć na drobnych oczkach.

3. Do jajek dosypywać mąkę, migdały, proszek do pieczenia, kakao i cynamon. Dodać masę czekoladową i cały czas mieszając dodać dynię. Gdy składniki się dobrze się połączą ciasto przelewać do form na muffinki. Piec przez ok 20 min w 180st. Po wyjęciu i ostudzeniu muffinek posypać z góry posiekaną białą czekoladą.

czwartek, 18 października 2012

Tarta czekoladowa z orzechami pecan

Podrzucam przepis na dosyć łatwą i przyjemną tartę czekoladowo-orzechową. Szybka w przygotowaniu i bardzo smaczna. Można jeść od razu po pieczeniu, ale jest jeszcze lepsza, kiedy pobędzie trochę w lodówce .

Składniki:

-na spód:
120 g masła
3 łyżki cukru
1 jajko
szczypta soli
ok. 250 g mąki pszennej

-na masę czekoladową
3 jajka
3/4 szklanki cukru trzcinowego
szczypta soli
30 g masła
40 g migdałów
100 g orzechów pecan
30 g orzechów nerkowca
120 g gorzkiej czekolady
2 łyżki miodu

Przygotowanie:

1. Przygotować spód. Masło dokładnie wyrabiać aż zmięknie ( najlepiej w mikserze ). Dodawać cukier, mieszać aż masa stanie się lekko puszysta. Dodać sól, jajko i mąkę. Wyrabiać aż powstanie jednolita kula ciasta. Rozłożyć je na spodzie formy do tart i wstawić do lodówki na co najmniej 40 min. Następnie po wyjęciu odczekać jeszcze chwilę, nakłuć widelcem, a potem piec spód przez ok 15 min w 160 st. Wyjąć do ostygnięcia.

2. Posiekać migdały, orzechy nerkowca i pecan na dość duże kawałki. Czekoladę na drobniej, aby szybciej się rozpuszczała.W rondelku rozpuścić masło, miód, dodać cukier i sól. Podgrzewać na średnim ogniu, aż masa będzie gładka i cukier się rozpuści. Wsypać posiekaną czekoladę, gdy się rozpuści, dodać jajka. Lekko zmniejszyć ogień. Energicznie mieszać przez ok 5 min, aby się nie ścięły. Na koniec dodać posiekane orzechy. Zamieszać i odczekać aż ostygnie. Przygotowana masa powinna być bardzo gęsta.




3. Masę wyłożyć na upieczony spód i piec w 180 st przez ok.30-35 min. Pod koniec pieczenia nadzienie nie powinno być już płynne. Wyjąć z pieca i dać tarcie ostygnąć. Można przechowywać w lodówce do 3 dni.


wtorek, 16 października 2012

Sernik z serkiem Philadelphia



Zawsze myślałam, że serniki to tylko zwykłe domowe ciasta, nic ciekawego. Ale kiedy przygotowałam ten na bazie serka Philadelphia zdecydowanie zmieniłam zdanie:) Ciasto najlepiej jeść na ciepło wtedy jest jeszcze bardziej puszyste i delikatne. Ja osobiście jestem zachwycona zastosowaniem Philadelphii, bo sernik wychodzi po prostu pyszny. 

Składniki:

- spód:
150 g masła w temp pokojowej
3/4 szklanki cukru
30 g zmielonych lub pokruszonych płatków migdałowych
szczypta soli
1 jajko
2 szklanki mąki
+ 70 g masła

- masa serowa:
1 kg serka śmietankowego Philadelphia ( jeżeli nie posiadamy aż tyle można również zastąpić część innym serkiem śmietankowym np takim)
1 i 1/2 szklanki cukru
2 żółtka
5 jajek
70 g (ok.5 łyżek) śmietanki 36%
50 g mąki

- polewa karmelowa:
200 ml śmietanki 30 %
150 g cukru trzcinowego
50 g masła
1 łyżeczka soli

Przygotowanie:

1. Przygotować spód. W robocie kuchennym ubijać masło na gładką, puszystą konsystencję, dodawać cukier, migdały, sól, jajko oraz mąkę. Mieszać aż powstanie jednolita masa. Uformować kulę i wstawić do lodówki na godzinę. Wyjąć, rozwałkować na 0,3 mm placek i piec na papierze do pieczenia przez 12 min, w temp 170 st.

2. Po wyjęciu z pieca, dać ostygnąć, a następnie dokładnie rozdrobnić na proszek upieczony spód. Dodać 70 g miękkiego masła i bardzo dokładnie wymieszać. Powstałą masę wyłożyć na spód okrągłej formy, schładzać przed kolejną godzinę. Po wyjęciu rozgrzać piekarnik do 150 st i piec spód jeszcze raz przez 12 min. Wyjąć z piekarnika i odstawić do ostudzenia. 

3. Zmniejszyć temp do 90 st. W tym czasie przygotować masę serową. Ubijać mikserem serek z cukrem. Powoli dodawać po jajku, żółtka i śmietankę. Gdy powstanie gładka masa, dodać mąkę i mieszać jeszcze chwilę. Powstałe nadzienie serowe wylać do formy na upieczony spód. Piec przez 1,5 h w 90 st.

4. Podczas pieczenia przygotować sos karmelowy. Podgrzewać wszystkie składniki w rondelku, aż cukier dobrze się rozpuści i masa zacznie gęstnieć. Zdjąć z ognia.

5. Po upieczeniu wyjąć sernik, odstawić na co najmniej 15 min przed podawaniem. Ostudzony polać sosem karmelowym.

poniedziałek, 15 października 2012

Migdałowy tort bezowy z kremem


Tort przygotowany przeze mnie z okazji Dnia Edukacji Narodowej, naszym nauczycielem, którym oczywiście składam jeszcze raz gorące życzenia :) Ciasto ładnie się prezentuje, a w przygotowaniu wcale nie jest trudna. Beza Pavlova troszkę różni się od tradycyjnej, ponieważ na zewnątrz jest sucha i krucha, natomiast w środku pozostaje wilgotna i lekko piankowa. Jest dzięki temu jeszcze delikatniejsza. Uważać trzeba jedynie, aby odpowiednio ubić białka- ani nie bić ich za krótko, ani nie przebić. Bardzo ważne jest też pieczenie, dwufazowe, bo najpierw w wyższej temperaturze, aby przypiec zewnętrzną warstwę, a dalej dłuugie suszenie w 100 st. Koniecznie wypróbujcie na jakieś urodziny lub na przykład rodzinną imprezę! 
*Podaję przepis bez makaroników na wierzchu, bo ich przygotowanie znacznie komplikuje sprawę.;)

Składniki :

- na jeden placek bezowy (to tortu potrzebne będą dwa):
4  białka z dużych jaj
230 g cukru
1 łyżeczka octu ryżowego lub białego winnego
1  łyżeczka mąki ziemniaczanej

-na krem mascarpone:
ok 350 ml (lub więcej) śmietanki 36% do ubicia
500 g serka mascarpone
3 łyżki cukru pudru

+ 200 g płatków migdałowych lub więb
   3 łyżki miodu
   1 łyżka gotowej masy kajmakowej (jeżeli nie mamy można użyć tylko miodu)

Przygotowanie:

1. Osobno przygotowujemy placki bezowe. Białka ubijać na prawie sztywną pianę i powoli dodawać do niej cukier, partiami po jednej łyżce. Ubijać aż do uzyskania bardzo sztywnej konsystencji. Następnie dodać łyżkę mąki oraz octu, ubijać jeszcze ok minutę.

2. Rozgrzać piekarnik do 120 st. Na blasze wyłożyć papier do pieczenia, a na niego sprawnie przełożyć ubitą masę białkową. Należy zrobić to dość szybko, formujemy okrąg o dowolnej średnicy, zależy jaką wysokość tortu chcemy uzyskać. Bezę piec 20 min w temp 120 st, a następnie zmniejszyć do 100 st i suszyć jeszcze przez przynajmniej 3 godziny. Powtórzyć czynności przy drugim placku.


3. Dobrze schłodzoną śmietankę ubijać pilnując, aby się nie zważyła. Gdy powoli będzie stawać się coraz sztywniejsza dodawać po łyżce cukru pudru, bić jeszcze ok 2 min, aż będzie dobrze ubita. W oddzielnej miseczce dobrze rozmieszać serek mascarpone, aby po dodaniu do bitej śmietany nie powstały grudki. Powoli przekładać serek do śmietanki cały czas mieszając na średnich obrotach. Po wymieszaniu obu mas, krem powinien być gęsty i puszysty.

4. Na patelni uprażyć migdały, kilka minut, aby lekko zbrązowiały. Na pierwszy placek wyłożyć krem mascarpone i dokładnie oprószyć go prawie wszystkimi uprażonymi migdałami. Przykryć kolejnym plackiem. Przygotować polewę: miód i masę kajmakową podgrzewać w rondelku aż powstanie jednolita płynna konsystencja. Poczekać aż chwilę ostygnie i następnie polać nim tort. Z wierzchu można posypać jeszcze delikatnie migdałami. To tortu pasują doskonale np maliny lub truskawki na ciepło, ale podane obok, - dla chętnych :)




*(chętni mogą skorzystać z przepisu na truskawkowe makaroniki, który jest na blogu, nie dodając do nich barwnika, a truskawki w kremie zastąpić rozpuszczoną białą czekoladą)


niedziela, 14 października 2012

Tarta z jabłkami



Piękna, słoneczna niedziela. Park w Białymstoku wygląda tak pięknie.. wszędzie dookoła leżą miliony złotych liści,a drugie tyle spada na głowy przechodniów. Warto zebrać sobie kilka, bo kolory są rzeczywiście śliczne. Do tego rześkie powietrze, cieplutkie promienie słońca i spacer z przyjaciółką. Taka jesień może dla mnie trwać i trwać. :) Ale czym jest ona bez porządnego jabłecznika? 

Składniki:

 - na spód:
150 g masła w temp pokojowej
3/4 szklanki cukru
30 g rozkruszonych płatków migdałowych
2 szczypty soli
1 jajko
2 szklanki mąki
 - na wierzch:
ok.1 kg jabłek (najlepiej wykorzystać różne odmiany, wtedy smak będzie ciakawszy)
20 g masła
3 łyżki cukru
30 g orzechów pinii
40 g orzechów włoskich pokrojonych w ćwiartki
1 łyżeczka cynamonu
4 łyżki rodzynek (opcjonalnie)
1 łyżka syropu migdałowego np. Monin lub kilka kropelek aromatu migdałowego

Przygotowanie:

1. Przygotować spód. Miksować masło w mikserze aż stanie się delikatne i bardzo miękkie, dodać cukier, migdały, sól, jajko, a na koniec mąkę. Dokładnie wyrobić. Formę do tarty wyłożyć przygotowanym ciastem i wstawić na co najmniej 2 godziny do lodówki.

2. Obrać jabłka, wyciąć gniazda , owoce kroić w cienkie paseczki, co niestety trwa dość długo. Na patelni roztopić masło, wrzucić skrojone jabłka , podsmażać ok 3 min. Dodać cukier, orzechy, rodzynki, cynamon oraz syrop. Podgrzewać jeszcze kilka minut i zdjąć z ognia do ostygnięcia. Następnie wstawić do lodówki na czas pieczenia spodu.



3. Wyjąć spód z lodówki, odłożyć na 15 min, rozgrzać piec do 170 st. Nakłuć ciasto widelcem i piec na lekko złoty kolor przez 15 min.

4. Spód po upieczeniu ostudzić, następnie wyłożyć na niego nadzienie jabłkowe. Oprószyć płatkami migdałowymi. Piec jeszcze przez 20 min w 170 st. Po upieczeniu lekko ostudzić i podawać, np. z lodami waniliowymi .:)






sobota, 13 października 2012

Makaron udon z kurczakiem w słodkim sosie chińskim


Wyszedł mi dziś bardo ciekawy sos , na słodko. Do tego kurczak, bakłażan i makaron japoński udon.
Intensywny ,ale przyjemny smak. A w przygotowaniu bardzo prosty. Spróbujcie sami:)

Składniki:
na ok.4-5 porcji

jedna średnia pierś z kurczaka
2 szalotki
1 bakłażan
200 g makaronu udon (lub np. wstążek, jeżeli nie posiadamy)
5 łyżek oliwy z oliwek

marynata:
1,5 łyżki miodu
3 łyżki sosu sojowego
3 łyżki soku wiśniowego np. z dżemu
szczypta soli
łyżka sosu słodko-kwaśnego
1 łyżka oliwy
1 cm świeżego imbiru

Przygotowanie:

1. Kurczaka pokroić na małe kawałki. Przygotować sos. Zamieszać miód sos sojowy, sok z wiśni, sos słodko kwaśny i oliwę, dodać sól, zetrzeć na tarce imbir i zamieszać. Wkroić drobno posiekane szalotki i kurczaka. Następnie wstawić do lodówki na co najmniej godzinę, aby mięso przesiąknęło smakiem.

2. Bakłażana pokroić w plasterki, a je kolejno na ćwiartki. Rozgrzać oliwę z oliwek w głębokiej patelni lub woku, podsmażać bakłażana. Doprawić solą i pieprzem. Dodać do tego kurczaka wraz z zalewą i dusić, ok 15 min, aby mięso nie było surowe,a bakłażan zmiękł.  W międzyczasie zagotować posoloną wodę na makaron i gotować go zgodnie z opisem na opakowaniu (ok 8 min)

3. Przecedzić makaron i wmieszać go do duszącego się kurczaka. Dokładnie wymieszać i podawać.


piątek, 12 października 2012

Croissanty


Zainspirowana paryskimi croissantami zrobiłam dziś swoje, oparte na przepisie z książki Pierra Herme'a, którą właśnie kupiłam. Przygotowanie jest pracochłonne i długie, ale ciasto francuskie właśnie tego wymaga. Aby były gotowe na śniadanie, niestety trzeba pracować nocą, a więc wstawałam o 4 rano, aby uformować wcześniej wyrośnięte ciasto. Najlepiej zająć się nimi, gdy zostajemy w domu, bo regularnie będzie trzeba wracać do ich przygotowania. Rezultat jednak jest bardzo, bardzo dobry. Croissanty są delikatne, lekkie i pełne cieniutkich warstw. Opcjonalnie można nadziewać je np czekoladą lub wiśniami.

Składniki:
500g mąki pszennej
100ml mleka 
50g świeżych drożdży
2/3 szklanki ciepłej wody
6 łyżek cukru
12g soli
35g miękkiego masła
1 łyżka mleka w proszku

325g bardzo zimnego masła

Przygotowanie:

1. Mleko delikatnie podgrzać i rozpuścić w nim drożdże. Do dużej miski przesiać mąkę, dodać sól, cukier, mleko w proszku, ciepłą wodę, masło i mleko z drożdżami, bardzo dokładnie wyrabiać. Przygotowane ciasto przenieść do miski, przykryć folią spożywczą i odstawić na 1,5 h do wyrośnięcia w temperaturze pokojowej. Do podwojenia objętości.

2. Po upływie tego czasu, zbić ciasto pięścią, aby zmniejszyło objętość, znów przykryć folią i wstawić w misce do zamrażarki na 1/2 h, a następnie na godzinę do lodówki. 

3. Wyjąć ciasto z lodówki i rozwałkować je na większy prostokąt. Pół porcji przygotowanego zimnego masła rozbić wałkiem na płaski placek i przenieść na jedną część rozwałkowanego ciasta, dobrze rozsmarować na jego połówce, pozostawiając suche krawędzie. Zamknąć na pół i zlepić obie warstwy. Rozwałkować jeszcze raz na duży prostokąt ( w razie wychodzenia masła na powierzchnie, szybko podsypywać to miejsce mąką). Złożyć go na mały i znów wstawić w misce najpierw na 1/2h do zamrażarki, a następnie na godzinę do lodówki, tak aby masło dobrze stężało i nie roztapiało się podczas wałkowania.




4. Powtórzyć jeszcze raz czynność składania ciasta, wykorzystując drugą porcję schłodzonego masła. (Takie wielokrotne przekładanie ciasta tłuszczem spowoduje powstanie wielu delikatnych warstw.) Następnie jeszcze raz włożyć ciasto najpierw do zamrażarki, potem do lodówki. Po 1,5 godziny chłodzenia wyjąć ciasto z lodówki i rozwałkować na bardzo duży prostokąt o grubości ok.3 mm. 
 5. Rozwałkowane ciasto podzielić najpierw na mniejsze prostokąty,a je na trójkąty. ( Jeżeli chcemy większe croissanty to wycinamy większe trójkąty). Zwijać krótszą przyprostokątną, aż do utworzenia rogalika. Uformowane croissanty układać na blasze w pewnej odległości od siebie i odstawić jeszcze na ok. 1,5h do wyrośnięcia w temp pokojowej ( mi wyszły ponad 2 blachy).



6. Rozgrzać piec do 210 st. Rogaliki wysmarować rozkłóconym jajkiem (ew. posypać płatkami migdałowymi), wstawić blachę do pieca i od razu zmniejszyć temperaturę do 180 st. Croissanty piec na złoto przez ok 20 min. Wyjąć , odstawić na chwilkę do ostygnięcia przed podaniem. Można oprószyć cukrem pudrem.




czwartek, 11 października 2012

O Paryżu cd.

Tak jak zapowiedziałam, chcę dziś dokończyć mówić o mojej wycieczce. 
Może najpierw trochę ciekawych miejsc i sklepów. Mieszczą się one w jednej z fajniejszych okolic, na których się znaleźliśmy. Rue Montmartre i Etienne Marcel oraz najcudowniejsza Rue Montorgueil, śliczne i klimatyczne ulice w okół byłych hal targowych Les Halles. Zwłaszcza ta ostatnia uliczka, zamknięta dla ruchu samochodowego, jest szczególnie warta odwiedzenia. Wszelkie knajpki, bary, piekarnie i cukiernie, do których rano ustawiają się wielkie kolejki , aby zdobyć najlepsze wypieki w mieście, sklepy z serami, najświeższym mięsem, rybami oraz butiki z czekoladą. Choć mieliśmy już pełne brzuchy, to zachodziłam do każdej piekarni , wytrzeszczałam oczy, niezgrabnie się na wszystko "gapiłam" i wynosiłam jeszcze chociaż po jednej najmniejszej bułeczce czy croissancie!;) Wszystko wygląda tak apetycznie, że nawet nie sposób jest wyjść z pustymi rękoma. A kiedy widzisz na szyldzie rok założenia 1730, to wiesz już ,że wypiekane tam bagietki, ciasta i tarty mają w sobie wiele tradycji i codziennie napełniane są z pasją i miłością.

Ostatniego dnia tuż przed wyjazdem jeszcze raz wyszliśmy na tą właśnie ulicę, aby miło zakończyć nasz pobyt w Paryżu. Mama biegała za najlepszymi serami, tato oglądał wina, a ja z siostrą napajałyśmy wzrok wszystkim po kolei. Trzeba było wracać, ale w ostatniej chwili zobaczyłam podejrzanie długą kolejkę do piekarni na końcu ulicy i nie mogłam tego zignorować. Czy miało to trwać 5 czy 15 minut stanęłam za ludźmi i nie wiedząc nawet ,co mnie właściwie czeka, byłam pewna ,że będzie to dobra decyzja. I tak, warto było stać po ciepłą chrupiącą bagietkę i jeszcze mały słodki rogalik !:) 

W pobliżu paryskich hal w niedzielę odbywa się również targ żywności. Przychodzi mnóstwo tubylców, aby zaopatrzyć swoje lodówki we wszelkie mięsa, ryby czy warzywa. Ledwo przeciskaliśmy się między nimi, chcąc cokolwiek zobaczyć. Handlarze posiadali zarówno tradycyjne i powszechne produkty, ale i również niespotykane owoce morza i wykwintne sery. Tego właśnie brakuje mi w Polsce. Prawdziwych targów, na których zawsze będzie można dostać świeże, różnorodne i przede wszystkim naturalne składniki..



Jeszcze jedna rekomendacja, wybaczcie ,że się rozpisuje. Portugalska restauracja Pedra Alta, do której zaprosili nas przyjaciele, mieszkający w Paryżu. Bynajmniej nie znajduje się w centrum, a i tak codziennie przed otwarciem o godzinie 19 ustawia się do niej szereg ludzi, chcących zjeść przepyszne owoce morza i ryby. Nigdy nie widziałam tylu chętnych i tak zdeterminowanych osób, które gotowe są stać w kolejce w nawet zimny i deszczowy wieczór do godziny 1 w nocy.. Jak się domyślacie, było warto. My na szczęście zajęliśmy stolik tuż po otwarciu . Ciążyła na nas jednak presja szybkiego zjedzenia i wyjścia, bo przecież narazić się głodnym francuzom nie chcieliśmy. Ale naszych potraw nie dało się po prostu szybko zjeść. Tym trzeba było się delektować ( ups, aż 5 godzin..) ! Potężne półmiski wypełnione były wszystkim, co najlepsze. Kraby, krewetki, kalmary, cudownie doprawiona i delikatna ryba, mule i gęsta zupa rybna. Wyobraźcie sobie smak świeżych gorących przysmaków, przygotowanych idealnie przez prawdziwych portugalskich kucharzy. Do tego przemiła atmosfera tworzona przez kelnerów i długie rozmowy w najbliższym gronie. A na koniec deska francuskich serów. Świetny wieczór, poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, polecam serdecznie.


A to moje ukochane sklepy!

- G. Detou (http://gdetou.com/)- sklep ze wszystkim tym, czego brakuje Wam w kuchni do słodkich wypieków i nie tylko. Mały raj, w którym można dostać oczopląsu,bo ilość składników naprawdę przeraża. Pozytywnie. Wielkie opakowania najlepszych francuskich czekolad, przeróżne orzechy, mąki, specjalne mieszanki do ciast, kremy, aromaty, najprawdziwsza wanilia, kawy, olejki, miód, dżemy i jeszcze tyleeee innych rzeczy, które chciałabym mieć. Musiałam się jednak opanować, bo i tak zwiedzałam miasto nosząc w torbie kilogram najlepszej mączki migdałowej i uwierzcie, noszenie kolejnych 3 kg czekolady do wypieków jakoś mi się nie uśmiechało. Obsługa cudowna, wbiegałam do sklepu co 10 min, a oni wciąż mówili mi za każdym razem dzień dobry i pomagali przy wyborze:) 

G. Detou
58, rue Tiquetonne
75002 PARIS

- MORA (http://www.mora.fr/fr/index.asp)- wspaniały butik dla wszystkich cukierników i piekarzy. Tu znajdziecie każdy możliwy rodzaj foremek, blach i tortownic. Dalej również barwniki, czekolada, dekoracyjny marcepan, ozdoby do ciasteczek i tortów. Przeogromna ilość szpatułek, nożyków, łyżek, rękawów cukierniczych i końcówek do wyciskania kremów. Tam spędziliśmy naprawdę sporo czasu ! Jak można zdecydować się na cokolwiek mając tak wielki wybór?;) Dodatkowo inne ważne gażdżety, których żadnemu nawet początkującemu cukiernikowi nie powinno zabraknąć w kuchni. Polecam odwiedzenie tego sklepu nawet bez zamiaru kupna czegokolwiek. Możecie mi zaufać ,że nie wiecie o istnieniu bardzo wielu przyrządów !

13 rue Montmartre
75001 PARIS 



- La Bovida (http://www.labovida.com/)- jeszcze jeden sklep z podobnymi produktami, ale zaopatrzony również w najlepsze garnki, patelnie i inne przyrządy nie tylko do dań na słodko. Zdecydowanie najbardziej elegancki i bardzo prestiżowy. Posiadają też wiele sosów, przypraw, książek kucharskich czy strojów dla kucharzy. Na prawdę , kolejnym razem wezmę jeszcze bardziej pustą walizkę, aby zwieść jeszcze więcej podobnych zakupów! ;)

36, rue Montmartre 75001 PARIS




wtorek, 9 października 2012

Mój Paryż



Witajcie!
Właśnie wróciłam z mojego pobytu w Paryżu i odraziutku chcę Wam wszystko opowiedzieć, a jest co.:)
Problem w tym, że jest tego za dużo i w żaden sposób nie uda mi się oddać tego, co widziałam i co robiłam.
Ale zacznę od tego, że po pierwszym dniu byłam zupełnie zaskoczona tym , jak bardzo mogłam mylić się co do tego miasta. Wszystko miało być piękne, czyste, pełno romantycznych uliczek, dobrze ubranych ludzi, dookoła same słynne butiki, restauracje serwujące najpysznejsze jedzenie świata no i oczywiście berety na głowach paryżanów ubranych w pasiaste stroje.
Czekało mnie za to okropnie zakorkowane miasto, wiele brudnych ulic, chwilami zatrważająca bieda- na każdym kroku ktoś pijany leżący samotnie na chodniku, więcej turystów niż prawdziwych Francuzów, a na domiar złego tego dnia trafiliśmy na dość marny obiad i kelnera, który powiedział, że nie przyjmie naszego zamówienia. I gdzie był MÓJ PARYŻ?! Wciąż szukałam i nie musiałam długo czekać...


Zaszło słońce. Nagle zaczęły ukazywać się nam wszelkie uroki miasta. Pierwszy śmierdzący sklep z serami, miła piekarnia, stragan pełen warzyw, owoców i orzechów, w końcu urocza knajpka i prześmieszny taksówkarz,z którym za nic nie można było się dogadać. Nareszcie! 
 Kolejny dzień był baaardzo męczący, mnóstwo chodzenia, zwiedzania, ale już dużo przyjemniejszy. Rozpoczęliśmy go  od zajścia do malutkiej piekarni, do której stała już niekrótka kolejka. To nas zwabiło i zjedliśmy świeżą bagietkę, zagryzając słodką brochie i croissantami :) nie liczę,że kiedykolwiek kupię w Polsce coś o choć zbliżonym smaku !
Wspięliśmy się na wzgórze Montmartre i objęliśmy wzrokiem całe budzące się miasto. Oczywiście bazylika Sacré-Cœur, piękna, czasem aż przytłaczająca swoją wielkością i ilością zdobień. W ogóle każdy kościół w Paryżu sprawia,że naprawdę czujesz obecność Boga. Witraże , strzelistość budowli i każdy detal zapiera dech w piersiach. Ale zdecydowanie najbardziej zaskoczyła mnie spowiedź w Katedrze Notre- Dame. W przeszklonym pokoju siedzi ksiądz, a naprzeciw czeka miejsce dla każdego. Nawet turysty, bo przed wejściem do "konfesjonału" wisi tabliczka z nazwiskiem księdza oraz wymienione języki, którymi się posługuje. Niesamowita sprawa.

 Na ulicach już zbierali się turyści, a jak i oni to oczywiście liczni handlarze oraz artyści. Jak widać na zdjęciach niektórzy chętnie inni mniej lubią pozować do fotografii.;)


Schodząc na Plac Pigalle trafiliśmy jeszcze do paru bardzo urokliwych sklepików. Jeden z nich miał załadowany prawie każdy milimetr kwadratowy : świeżymi przyprawami, oliwami, dżemami , miodem, herbatą, sosami i wszelkimi innymi tradycyjnymi przysmakami. Właścielka, choć na migi,pokazała mi z największą chęcią, w co warto się zaopatrzyć w jej malutkim sklepiku. Jak ktoś ładnie mi wytłumaczył: w Paryżu trzeba pokazać mieszkańcom, że się ich ceni, że ich tradycja nas interesuje. Wtedy, nieważne czy jesteś Polakiem czy Japończykiem, oni pełni zapału pokażą ci, o co w tym wszystkim chodzi, opowiedzą o swoim jedzeniu, obyczajach i kulturze, bo będąc ciekawym stajesz się wart całej tej wiedzy. Nie staraj się być ponad, przecież nigdy nie będziesz. Pokornie pozwól oddać się temu wszystkiemu,co cię otacza. To właśnie Francuzi dbają, pielęgnują i kultywują swoją tradycję bardziej niż jakikolwiek inny naród . Sam możesz stać się dziedzicem wszelkich jej tajemnic. Wystarczy chcieć.


A dalej było tylko lepiej! Czekał mnie raj, z którego mogłam już nie wychodzić. Przy Rue Montmartre i jej odnogach znajdowało się tyle kawiarni, barów, bistro, piekarni, cukierni, a przede wszystkim sklepów pełnych wszelkich dodatków i przyborów kuchennych. Znajduje się tam nawet gastronomiczna księgarnia, zawierająca książki od tych o historii jedzenia, po wszelkie dzieła słynnych kucharzy i cukierników. Są też wersje po angielsku! Wszędzie musiałam kupić chociaż najmniejszy drobiazg..;)


Teraz wstawię tylko zdjęcia , ale obiecuję ,że niedługo skończę swoją rozwlekłą relację i podam adresy fajnych miejsc, które zdecydowanie polecam zobaczyć, będąc w Paryżu.