niedziela, 18 listopada 2012

Urodzinowy kurs

Właśnie wróciłam z Warszawy, gdzie realizowałam swój urodzinowy prezent. Od swojej rodziny dostałam mianowicie piękne zaproszenie na kurs gotowania pod okiem szefa kuchni włoskiej restauracji w Hotelu Marriott - Zbigniewa Stankiewicza. :) Przede wszystkim mój mentor okazał się przemiłym człowiekiem, bardzo zaangażowanym w nasze wspólne gotowanie. Wieczór upłynął nam w bardzo miłej atmosferze, a pan Zbyszek zasypywał mnie wciąż nową wiedzą dotyczącą sposobów przygotowywania dań.


Podczas kursu przygotowywaliśmy trzy włoskie dania, z przerwami na ich zjedzenie. Oprócz mnie w uczestniczyła w nim jeszcze moja mama, siostra i znajoma, ale zdecydowały, że wolą oglądać, więc sama miałam sporo pracy. Na początek wybrałyśmy składniki, z jakich chciałybyśmy przygotować kolację, a nasz nauczyciel zaraz wymyślił wspaniałe przepisy. Na "przystawkę", która była już wystarczająca, przecudowna sałatka z małżami Świętego Jakuba i krewetkami z grilla, borowikami, kurkami, sosem z pomidorów, chipsami z prosciutto i świeżymi ziołami. Na prawdę genialna, nauczyłam się przy tym wielu przydatnych rzeczy, niby detali, ale mających ogromny wpływ na smak dania. Pan Zbyszek wciąż mnie dopytywał, czy zapamiętałam to i tamto, podkreślając jak ważny to element. Jego rady dotyczyły zarówno przyrządzania trudnych potraw, ale i również na pozór prostego krojenia warzyw czy podsmażania. Dalej risotto w trzech smakach: bianco z wołowiną i grzybkami, pesto oraz milanese- szafranowe. Naprawdę wiele małych szczegółów składa się na jego ostateczny efekt. Rodzaj ryżu, długość duszenia, ilość oraz temperatura dodawanego bulionu i wiele, wiele innych czyni prawdziwe risotto niełatwym do przygotowania daniem. A na deser przygotowaliśmy zabajone z owocami. Każde danie było wyjątkowe, ale mój faworyt to zdecydowanie sałatka.:)
 Na szczęście trafiliśmy chyba do najlepszej osoby jeżeli chodzi właśnie o kuchnię włoską, szef kuchni bywał nie raz we Włoszech, dobrze zna ich kulturę, tradycje a nawet język. Opowiadał nam również o najlepszych produktach i typowych specjałach Włochów. Szkoda tylko, że nie byłam w stanie wszystkiego zapamiętać..


Dodatkowo zobaczyłam jak wygląda prawdziwa kuchnia restauracji! Niesamowicie wielka, pełno kucharzy (ale dzień był i tak wyjątkowo spokojny), pełno wielkich garów, noży, pieców i innych sprzętów oraz oczywiście wszędzie jedzenie. Przemiła atmosfera wśród kucharzy , wszyscy bardzo sympatyczni i pogadobliwi, więc się nie nudziłyśmy. Ogólnie rzecz biorąc był to dla mnie niezapomniany dzień, który dużo mnie nauczył, bardzo chętnie jeszcze raz wstąpię kiedyś do tej restauracji, aby zobaczyć jak wygląda praca na pełnych obrotach i wtedy dopiero zdecydować, czy to jest to, co chciałabym robić w życiu..;)
Oczywiście wszystko opowiedziałam w wielkim skrócie. Przy okazji podania Wam przepisów na te cudeńka, opowiem więcej szczegółów i podam parę wskazówek. 

2 komentarze: